Jak wspomina, o swojej diagnozie poinformował rodzinę spokojnie. – Powiedziałem, że jestem chory i będę się leczyć. Rodzina bardzo zaangażowała się w pomoc. W mojej opinii w życiu procentuje to, jakim jest się na co dzień. Jeśli jest się życzliwym i wspiera innych, w trudnej chwili inni także okażą swoje wsparcie. Mnie bliscy pomogli „ogarnąć temat” choroby, także mentalnie.
Mimo, że z powodu raka prostaty 70 proc. moczu oddaję dziś do pieluch, nie przeszkadza mi to żyć pełnią życia. Nie uważam, że mam gorszą jakość życia. Kocham żonę, kocham dzieci, prowadzę firmę, chodzę na spotkania biznesowe i z innymi pacjentami. Muszę po prostu regularnie zmieniać pieluchy - i tyle.
Mężczyźni na ogół rzadziej niż kobiety myślą o swoim zdrowiu. Warto to zmieniać. Czujność onkologiczna i właściwa diagnostyka na wczesnym etapie dają duże szanse na zdrowie. W każdym momencie ważna jest właściwa opieka i dobry kontakt z lekarzem. Także w perspektywie przerzutów. Ta wizja może budzić strach – we mnie także budziła, ale postanowiłem się nie poddawać. I to polecam każdemu! Dużo pogody ducha na całe życie dla wszystkich!